niedziela, 13 września 2015

Terroryści na gapę.

Przeczytałem ostatnie strony, odłożyłem książkę na siedzenie i wlepiłem wzrok w okno. Pociąg pędził przez skąpane w porannym słońcu krajobrazy regionu Emilia Romania. Zielone pola przewijały się jedno za drugim i znikały wciągane przez wszystko co zostawiałem za plecami: Wenecję, spokój ducha i marzenie o małym atelier na strychu weneckiego pałacyku. Spojrzałem na zegarek. Powinienem być w Bolonii na czas. Tym razem samolot mi nie ucieknie. Tym razem mam ze sobą dowód osobisty. Tym razem mam nadzieję, że nikt nie rzuci się pod pędzący pociąg.