Popularność!
Dzisiaj nietrudno o swoje pięć minut. Sposobów na ich zdobycie jest mnóstwo.
Można przykładowo iść do programu „Mam talent”, wbiec z przyjaciółmi na scenę i
przez pięć minut okładać się czym popadnie w jakimś mistycznym transie. Można
zaczesać włosy na włoskiego mafiosa i popisywać się umiejętnościami rapowania,
biegłym francuskim i nietuzinkowymi skojarzeniami. Można wreszcie zakasać
rękawy i w dobrej wierze wziąć się za odrestaurowanie ponad 100-letniego fresku
w hiszpańskiej kaplicy. Wyniki takich przedsięwzięć w błyskawicznym tempie
obiegają świat, podniesione w aprobacie kciuki dają poczucie satysfakcji, a
ilość naśladowców tworzących tzw. „memy” zalewa Internet z siłą tsunami. Krótko
mówiąc, każdego dnia pojawiają się kolejne przykłady, które jasno dowodzą, że
nie liczą się umiejętności – wystarczą dobre intencje!
Ostatnia
sytuacja dotyczy znanej już szerokiemu gronu Cecilli Jimenez, 80-latki, która
odwiedzając Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Borji pod Saragossą poczuła
wewnętrzny zew przywrócenia do świetności XIX-wiecznego fresku Eliasa Garcia
Martineza „Ecce homo”. Skonsultowała się więc z księdzem i z zapałem wzięła do
pracy. Wyniki zabiegów kosmetycznych, które przeprowadziła na fresku
obrazującym Jezusa są opłakane. Pełna smutku i bólu postać przerodziła się w
„małpę z brodą”. Hiszpańskie media momentalnie okrzyknęły nowy fresk
„rozmazanym jeżem”. Zdjęcie trafiło do Internetu i wywołało lawinę przeróbek
graficznych. Nowy fresk zdobył tak wielką popularność, że ludzie z całego
świata przyjeżdżają na miejsce, aby zrobić sobie zdjęcie ze przedstawicielem z
rodziny człekokształtnych. Dzisiaj w obecności trzydziestu stacji telewizyjnych
eksperci zdecydują, czy przywrócenie fresku do jego oryginalnej formy jest
jeszcze możliwe. W Hiszpanii rozpoczęła się nawet publiczna debata, czy nie
zostawić nowego dzieła w obecnym stanie – intrygujące. Pomimo, że pojawiły się
fankluby staruszki zbierające głosy pod petycją o zachowanie nowej, post-modernistycznej
(sic!) formy, Pani Jimenez nie jest w stanie udźwignąć nagłej sławy i
popularności. W wywiadach telewizyjnych jest wyraźnie roztrzęsiona. Głos się
jej załamuje kiedy mówi, że miała dobre intencje i że oni tutaj mają taki nawyk - wszystko sami naprawiają. Ciekawe czy w języku
hiszpańskim jest odpowiednik naszego polskiego powiedzenia: „dobrymi intencjami
piekło jest wybrukowane”. Koniec końców, śladem celebrytów trafiła pod opiekę
psychologów.
Zostawmy
gwiazdę zeszłego tygodnia w spokoju i przyjrzyjmy się bliżej debacie, która
rozgorzała w mediach na temat pozostawienia nowego fresku. Nie chcę wpadać w
moralistyczny ton. Wiem, że hiszpańska stopa bezrobocia jest na pierwszym
miejscu w Europie, o dziwo przed Grecją (wg Pulsu Biznesu), ale czy możliwość
wsparcia sektora turystycznego karkołomną karykaturą pięknego fresku tłumaczy
zaprzepaszczenie pewnego dziedzictwa kulturowego? Dzisiaj może okazać się, że
przywrócenie „Ecce homo” do oryginalnej formy będzie niemożliwe co jednak nie
zmienia faktu, że są osoby poważnie rozważające zachowanie tej groteski dla
potomności.
Równocześnie
jeżeli naszą pierwszą reakcją na wysiłki 80-letniej celebrytki nie jest
parsknięcie śmiechem to powinniśmy nabrać odrobinę dystansu – jednak jedną
rzeczą jest nabranie dystansu, inną wystrzelenie w kosmos z misją pomocniczą
dla łazika Curiosity.
Skoro
Hiszpanie chcą zadbać o słupki statystyk turystycznych niech zlecą kolejnemu
artyście skopiowanie dzieła starszej Pani i niech wybudują obok kościoła w
Borji małą kaplicę dla Jezusa o hipnotyzującym spojrzeniu i spuchniętych
ustach. Zakładam, że Pani Jimenez nie będzie rościła sobie praw autorskich.
Dżafar Mezher.