piątek, 24 sierpnia 2012

Nowojorski Kopciuszek.





Bajka podobna, chociaż różnic co niemiara. Przede wszystkim głównym bohaterem nowojorskiego Kopciuszka jest chłopak w wieku dwudziestu jeden lat. Młody, krępy, z szerokim uśmiechem na twarzy. Zupełne przeciwieństwo drobnej, kruchej piękności o subtelnych rysach i mglistych oczach. Po drugie nasz bohater bez pomocy czarów przenika przez niewidzialne mury klas społecznych i na jeden wieczór przeistacza się w celebrytę, wokół którego gromadzą się tłumy fanów. Nie szuka księżniczki, ale spacerując po Times Square ze swoją świtą pozwala się fotografować w objęciach nastolatek. Na koniec sam decyduje kiedy czar ma prysnąć. Wtapia się w tłum i spokojnym krokiem schodzi po schodach do metra nie gubiąc pantofelka.


Główne podobieństwo pomiędzy bajkowym Kopciuszkiem i Kopciuszkiem nowojorskim jest takie, że oboje dostali szansę pokazania się na salonach. Delikatna piękność spędziła wieczór w objęciach księcia, pomysłowy nowojorczyk w księcia się zamienił. Księcia – celebrytę. Wraz ze znajomymi wyreżyserował całe wydarzenie. Wszedł do budynku telewizji NBC, a przyjaciele przebrani za dziennikarzy zaczęli koczować przed głównym wejściem. Samo zainteresowanie medialne sprawiło, że wokół kordonu paparazzich przypadkowi przechodnie zaczęli się gromadzić i wypatrywać zza pleców fotografów gwiazdy. Wreszcie nasz Kopciuszek ubrany w zawadiacko rozpiętą koszulę i ciemne okulary wyszedł z łobuzerskim uśmiechem. Dla uwiarygodnienia statusu celebryty towarzyszyło mu dwóch rosłych „ochroniarzy”. Po wyjściu na ulicę uniósł ręce w przyjaznym geście i pozował do zdjęć. Kiedy powoli spacerował w stronę centrum jego popularność rosła z minuty na minutę. Tłum gęstniał, a rzekomi dziennikarze rozpoczęli wywiady z fanami Kopciuszka – celebryty. Okazało się, że niektórzy kojarzą go z filmów, inni przesłuchali pierwszy singiel, jeszcze inni po prostu uważają, że jest przystojny i słodki.

Czarodziejski wieczór dobiegł końca, a niespełna miesiąc później w sieci pojawił się film opisujący całe przedsięwzięcie. Widzimy Bretta Cohena (rzeczonego Kopciuszka) jeszcze przed transformacją kiedy wałęsa się po Nowym Jorku i zastanawia się: jak stać się sławnym. Swoje życzenie spełnił dokonując równocześnie eksperymentu społecznego. Pokazał jak zainteresowanie medialne, nawet sztuczne sprokurowane, potrafi wykreować w wyobraźni zwykłych ludzi postacie wyjątkowe. Wystarczył przemyślany plan, kilka osób z aparatami fotograficznymi oraz naprędce przekazana plotka, że za sekundę pojawi się tu osoba sławna, aby zwyczajni Kowalscy (czy gwoli precyzji Smith’owie) zrobili gwar, tumult i przekonali sami siebie, że tak – znają go z wielkiego ekranu, radia i opakowania po mleku.

Po raz kolejny zabawna inicjatywa obnaża proste, prymitywne nawyki myślowe, których w obecności tłumu nie jesteśmy w stanie uciszyć. Pomimo wieloletniej edukacji, gdzie uczymy się żeby sceptycznie podchodzić do informacji podanych w mediach nadal nabieramy się na magię kamery i błysk lampy. Łatwość z jaką Brett Cohen zdobył zainteresowanie tysięcy najróżniejszych nowojorczyków koresponduje z łatwością w jaki anonimowa osoba może zostać w Internecie zaszczuta (vide „Internetowy lincz”). Dwie skrajności leżące w zasięgu ręki: jedna wymagająca pomysłowości, druga zwykłego wirtualnego impulsu. Pozostaje być czujnym i trzymać gardę w pogotowiu!

Równocześnie wnioskiem płynącym z łatwości uzyskania miana celebryty jest od dawna znany nam wszystkim fakt, że sława jest zjawiskiem ulotnym. Wszyscy to wiemy, czasem na chwilę jedynie zapominamy. Ciekawe jak Brett Cohen poradzi sobie ze swoim nowym statusem. Wróżę bardzo szybkie przekroczenie granicy miliona wyświetleń na YouTubie. Nie zdziwię się, jeżeli za pewien czas Amerykanie będą go oglądać w „The Tonight Show” z Jay’em Leno bądź u innego komika wyśmiewającego przywary współobywateli.

(– So, what did it take to become immediately famous and popular?
– Bunch of friends, some Nikons and a whole lot of gullibility.
– You mean New Yorkers?
– Pedestrians!)

 Cóż… paradoksalnie – udając celebrytę już wkrótce dołączy do ich szeregów. 

link do filmu: http://www.youtube.com/watch?v=XYU1a0lTTTw

Dżafar Mezher.