Bajka
podobna, chociaż różnic co niemiara. Przede wszystkim głównym bohaterem
nowojorskiego Kopciuszka jest chłopak w wieku dwudziestu jeden lat. Młody,
krępy, z szerokim uśmiechem na twarzy. Zupełne przeciwieństwo drobnej, kruchej
piękności o subtelnych rysach i mglistych oczach. Po drugie nasz bohater bez
pomocy czarów przenika przez niewidzialne mury klas społecznych i na jeden
wieczór przeistacza się w celebrytę, wokół którego gromadzą się tłumy fanów.
Nie szuka księżniczki, ale spacerując po Times Square ze swoją świtą pozwala
się fotografować w objęciach nastolatek. Na koniec sam decyduje kiedy czar ma
prysnąć. Wtapia się w tłum i spokojnym krokiem schodzi po schodach do metra nie
gubiąc pantofelka.
Główne
podobieństwo pomiędzy bajkowym Kopciuszkiem i Kopciuszkiem nowojorskim jest
takie, że oboje dostali szansę pokazania się na salonach. Delikatna piękność
spędziła wieczór w objęciach księcia, pomysłowy nowojorczyk w księcia się
zamienił. Księcia – celebrytę. Wraz ze znajomymi wyreżyserował całe wydarzenie.
Wszedł do budynku telewizji NBC, a przyjaciele przebrani za dziennikarzy
zaczęli koczować przed głównym wejściem. Samo zainteresowanie medialne
sprawiło, że wokół kordonu paparazzich przypadkowi przechodnie zaczęli się
gromadzić i wypatrywać zza pleców fotografów gwiazdy. Wreszcie nasz Kopciuszek
ubrany w zawadiacko rozpiętą koszulę i ciemne okulary wyszedł z łobuzerskim
uśmiechem. Dla uwiarygodnienia statusu celebryty towarzyszyło mu dwóch rosłych
„ochroniarzy”. Po wyjściu na ulicę uniósł ręce w przyjaznym geście i pozował do
zdjęć. Kiedy powoli spacerował w stronę centrum jego popularność rosła z minuty
na minutę. Tłum gęstniał, a rzekomi dziennikarze rozpoczęli wywiady z fanami
Kopciuszka – celebryty. Okazało się, że niektórzy kojarzą go z filmów, inni
przesłuchali pierwszy singiel, jeszcze inni po prostu uważają, że jest
przystojny i słodki.
Czarodziejski
wieczór dobiegł końca, a niespełna miesiąc później w sieci pojawił się film
opisujący całe przedsięwzięcie. Widzimy Bretta Cohena (rzeczonego Kopciuszka)
jeszcze przed transformacją kiedy wałęsa się po Nowym Jorku i zastanawia się:
jak stać się sławnym. Swoje życzenie spełnił dokonując równocześnie
eksperymentu społecznego. Pokazał jak zainteresowanie medialne, nawet sztuczne
sprokurowane, potrafi wykreować w wyobraźni zwykłych ludzi postacie wyjątkowe.
Wystarczył przemyślany plan, kilka osób z aparatami fotograficznymi oraz
naprędce przekazana plotka, że za sekundę pojawi się tu osoba sławna, aby
zwyczajni Kowalscy (czy gwoli precyzji Smith’owie) zrobili gwar, tumult i
przekonali sami siebie, że tak – znają go z wielkiego ekranu, radia i
opakowania po mleku.
Po
raz kolejny zabawna inicjatywa obnaża proste, prymitywne nawyki myślowe,
których w obecności tłumu nie jesteśmy w stanie uciszyć. Pomimo wieloletniej
edukacji, gdzie uczymy się żeby sceptycznie podchodzić do informacji podanych w
mediach nadal nabieramy się na magię kamery i błysk lampy. Łatwość z jaką Brett
Cohen zdobył zainteresowanie tysięcy najróżniejszych nowojorczyków koresponduje
z łatwością w jaki anonimowa osoba może zostać w Internecie zaszczuta (vide
„Internetowy lincz”). Dwie skrajności leżące w zasięgu ręki: jedna wymagająca
pomysłowości, druga zwykłego wirtualnego impulsu. Pozostaje być czujnym i
trzymać gardę w pogotowiu!
Równocześnie wnioskiem płynącym z łatwości uzyskania miana celebryty jest od dawna znany nam wszystkim fakt, że sława jest zjawiskiem ulotnym. Wszyscy to wiemy, czasem na chwilę jedynie zapominamy. Ciekawe jak Brett Cohen poradzi sobie ze swoim nowym statusem. Wróżę bardzo szybkie przekroczenie granicy miliona wyświetleń na YouTubie. Nie zdziwię się, jeżeli za pewien czas Amerykanie będą go oglądać w „The Tonight Show” z Jay’em Leno bądź u innego komika wyśmiewającego przywary współobywateli.
Równocześnie wnioskiem płynącym z łatwości uzyskania miana celebryty jest od dawna znany nam wszystkim fakt, że sława jest zjawiskiem ulotnym. Wszyscy to wiemy, czasem na chwilę jedynie zapominamy. Ciekawe jak Brett Cohen poradzi sobie ze swoim nowym statusem. Wróżę bardzo szybkie przekroczenie granicy miliona wyświetleń na YouTubie. Nie zdziwię się, jeżeli za pewien czas Amerykanie będą go oglądać w „The Tonight Show” z Jay’em Leno bądź u innego komika wyśmiewającego przywary współobywateli.
(– So, what did it take to become immediately famous
and popular?
– Bunch of friends, some Nikons and a whole lot of gullibility.
– You mean New Yorkers?
– Pedestrians!)
– Bunch of friends, some Nikons and a whole lot of gullibility.
– You mean New Yorkers?
– Pedestrians!)
Cóż… paradoksalnie – udając celebrytę już wkrótce dołączy do ich
szeregów.
link do filmu: http://www.youtube.com/watch?v=XYU1a0lTTTw
Dżafar Mezher.
link do filmu: http://www.youtube.com/watch?v=XYU1a0lTTTw
Dżafar Mezher.