Mój dżihad jest umiarkowanie duży. W liceum myślałam, że jeszcze
urośnie, ale na studiach dałam sobie spokój. Faceci i tak go kochają. W końcu
jest taki jędrny. Mój dżihad to mocna miseczka-B.
Kilka zdań, jeden akapit, a wszystkie czytelniczki zmarszczyły
nieufnie brwi. Radar śledzący szowinistyczną aktywność zaalarmował o możliwej
świni na horyzoncie. Proponuję uspokoić się odrobinę, włączyć muzykę (KLIK) i spokojnie przejść
do dalszej część tekstu.
Lat temu kilka, zagraniczne agencje prasowe podały wyniki badań
naukowych, które jednoznacznie miały dowodzić, że codzienne wpatrywanie się w
kobiece piersi, wydłuża mężczyznom życie. Później okazało się, że badań
prawdopodobnie nie było, nie istnieje żadna dr Weatherby, rzekomo
odpowiedzialna za eksperyment, a wszystko jest jedynie bujdą na resorach,
miejską legendą. Ale co tam. W trosce o długowieczność, nie należy lekceważyć
takich sygnałów. Z każdej baśni i legendy płynie przecież jakiś morał.
Ja osobiście zawsze byłem fanem FEMENU. Nie jestem feministem,
po prostu lubię ich demonstracje. Lubię śledzić ich akcje dywersyjne na
foto-relacjach. Pomijając oczywiste powody, przyglądam się również zdziwieniu
na twarzach mężczyzn, kiedy pierwsze piersi wydostają się z niewoli i zaczynają
falować w rytm protestów. Zdumieniu, które po pierwszych sekundach przeradza
się w niekłamany zachwyt. Mężczyźni na krótką chwilę zapominają o swoich żonach
i o awanturach, które wiszą w powietrzu. Są całym sercem za FEMENem, o cokolwiek
by nie walczył. A służby porządkowe? To dopiero widok! Spójrzcie jak z
niespotykanym wcześniej poczuciem obowiązku, zabierają się do zaprowadzania
ładu. Przodownicy pracy! Na twarzach mundurowych, licach zastygłych w powadze,
momentami można spostrzec błąkający się radosny, dziecięcy uśmiech. Co za
uciecha!
Piersi widma, krągłości bez sutków i akcje bez skutków.
Obnażone krągłości potrafią wywołać niezły zamęt w krajach
europejskich. Co dopiero, w krajach arabskich. Poza kurortami turystycznymi,
gdzie mentalność muzułmanów zmieniła się wraz z napływem twardej waluty, nie
wyobrażam sobie kobiet paradujących topless na plażach. Z resztą, nie tak łatwo
zapewne wygrzebać się z zawalistych fałd czarnych worków.
Dlatego zastanawiam się, co będzie się działo na tunezyjskich
ulicach 04.04.2013, w imieniny miesiąca, na kiedy to FEMEN zaplanował światowy dżihad
topless w obronie Aminy. Gwoli przypomnienia, Amina została uwięziona przez
swoją rodzinę, po tym jak zamieściła w sieci zdjęcia, na których pozuje
pół-nago, a na jej ciele widnieją napisy: „Fuck your morality!” i „Moje ciało
należy do mnie i nie jest kwestią niczyjego honoru”. Czy dziewczyny zdecydują
się protestować na ulicach krajów arabskich?
Do tej pory, ludzie z całego świata, w większości kobiety, pokazywały
swoje wsparcie, zawieszając na oficjalnym profilu FEMENu zdjęcia topless z różnymi
hasłami. Ogólne poruszenie przypomniało mi akcję KONY2012, która miała
napiętnować zbrodnie wojenne afrykańskiego gangstera. Dobrze zmontowany film,
wielkie poruszenie, kciuków jak stąd do Frisco. Ale kiedy przyszło co do czego,
nadszedł czas żeby ruszyć wirtualnych aktywistów sprzed monitorów na ulice,
nikt już się nie kwapił do pomocy.
Czuję, że podobnie będzie w tym przypadku. Na facebooku pojawiają
się setki par piersi. Akcja zatacza coraz szersze kręgi. Krągłości z różnych
krajów wypełniają ściany, w bojowym nastroju prezentują się dumnie i w
gotowości. Zaangażować się trudniej niż w przypadku KONY2012, bo trzeba się
obnażyć. Trzeba mieć do tego jaja.
Tak na marginesie, zdjęcia te są odrobinę niepokojące, bowiem żeby
je przemycić na portale społecznościowe, należy wymazać sutki. Przyznam
szczerze, że trochę mnie przerażają. Są jak torty bez wisienek, niespełnione
obietnice. Burzą definicję damskiego biustu, pouczającą że „Kobiece piersi nie
składają się z tłuszczu, są wypełnione męskimi marzeniami”.
Zaplanowany termin zbliża się nieuchronnie. Groźba demoralizacji i
ekshibicjonizmu spędza mi sen z powiek. Obawiam się i lękam, że jak nadejdzie
czas topless dżihadu, to setki par piersi bez sutków, bez skutku przylgną do
ekranu monitorów, starając się wydostać na zewnątrz, na ulice. Tyle że z braku,
jakże nam drogich wentylków, oburzenie nie znajdzie ujścia.