wtorek, 12 marca 2013

BANG, BANG, Eurobank.






Bitwa pod Wiedniem w 1683 roku była z naszej perspektywy spektakularnym zwycięstwem. Ta z 2012 sromotną porażką. Jak się miało dla Piotra Adamczyka, odgrywającego rolę zniewieściałego Leopolda I Habsburga, okazać - jednym z wielu nieudanych artystycznych posunięć. Ale najprężniejsi wieszcze i prorocy medialnych notowań nie byli w stanie przewidzieć poziomu szmiry, w którą emerytowany papież się wpakuje.

Kiedy w 1998 roku Marek Kondrat zaangażował się w kampanię reklamową promującą ING Bank, wielu zarzucało mu rozmienienie kariery na drobne, porzucenie swojego artystycznego dorobku i całą masę innych herezji. Natomiast kampania była rzeczowa, konkretna i znośna. Kondrat, człowiek zaradny i przedsiębiorczy zamknął krytykom usta kolejnym spotem reklamowym z hasłem: mężczyzna jest jak bank - zarabiać musi (co swoją drogą brutalnie zweryfikowały banki amerykańskie w ostatnich kilku latach).

Niestety nawet to hasło nie tłumaczy w moich oczach decyzji Adamczyka o mariażu z Eurobankiem. Najpierw gdzieś na falach gazety i onetów wypłynęła wiadomość, że Egurrola nauczył Adamczyka pląsać. I owszem. Och, Karol pląsa na scenie przed oczarowanym klientem jakiegoś dyskontu. Mało tego -  pląsa i śpiewa. Przebój disco na modłę ”Ona tańczy dla mnie“ stara sie prawdopodobnie na fali popularności wspomnianego klipu zbudować popularność banku. BANG, strzał w stopę! Większość ma dość tej muzycznej tandety, a jedyne co dobrze się kojarzy z tym kawałkiem to nazwa wykonawcy – weekend. Eurobank jedyną przychylność może sobie zaskarbić prawdopodobnie wśród czekających na sobotę. Ewidentna klapa marketingowa albo próba obkredytownia nowego targetu. Ale to nie wszystko. Poziom absurdu rośnie dalej. 

W kolejnym spocie Adamczyk wstaje z kościelnej ławy i przerywa ślub. Co prawda, nie tak spektakularnie jak Dustin Hoffman w „Absolwencie”, ale z czym do czego? Jest przeciwny świętemu sakramentowi dwojga ludzi. Protestuje i tłumaczy. Namawia i przekonuje. Plecie coś przez kilka sekund, po czym, uwaga, okazuje się, że nie zna osób, do których się zwraca. Kiedy Eurobank na koniec wylewa kolor czerwony na ekran, Adamczyk wygląda jakby uciekł z rosyjskiego psychiatryka. Koniec końców jaki jest przekaz reklamy? Otóż na pewno nie rzetelna informacja kredytowa od banku godnego zaufania. BANG, strzał w kolano.

            Pozostaje mi na koniec podziękować i załączyć wyrazy szczerego podziwu dla fachowców od kreowania wizerunku banku, bez których ten ogarek by nie powstał. Dziękuję!