Czyli
najwyższa pora wziąć wolne od zdrowego rozsądku.
Statua Wolności dla wielu osób jest symbolem Zachodu przez duże „Z”.
Przez długie dekady, kiedy wielkie
parowce obładowane emigrantami, zbliżały się do ujścia rzeki Hudson, z mgły
wyłaniały się kontury współczesnego Kolosa Rodyjskiego i przepowiadały
wiwatującym tłumom, że amerykański sen jest już na wyciągnięcie ręki. Na lądzie,
na nowych przybyszów miały przecież czekać: wolność, możliwości i dobrobyt – jankeska
wersja haseł rewolucji francuskiej. Nie należę do pokolenia transatlantyckich
emigrantów i zawsze dowcipkuję, że Arab z korzeniami irackimi, studiujący
arabistykę, ma małe szanse w konkursie wizowym. Z tego powodu, osobiście ten
wielki pomnik kojarzę raczej z Allenowskim: „The last time I was inside a woman
was when I visited the Statue of Liberty”.
Współcześnie Statua wolności była okresowo zamykana ze względów
bezpieczeństwa. Przykładowo, po zamachu na bliźniacze wieże w 2001 roku trzeba
było poczekać trzy lata, zanim zdecydowano z powrotem zaprosić turystów na
Wyspę Wolności. Z tym zastrzeżeniem, że wejście na balkony widokowe było nadal
niemożliwe. Mając w pamięci kroki podjęte przez administrację Georga W.
Busha po feralnym 11 września:
- natychmiastowy odwet na Talibach, ukrytych w afgańskich górach
- poszerzenie kompetencji wywiadowczych i inwigilacyjnych służb specjalnych
- prowadzenie polityki strachu
- znaczące zaostrzenie kontroli pasażerów na lotniskach
… zamknięcie
Wyspy Wolności było dość symboliczne. Wejście na koronę statuy inspirowanej
przez centralną postać płótna Delacroix zostało przywrócone dopiero w 2009
roku, ale dostęp na całą wyspę został ponownie zamknięty w ubiegłym, po
huraganie, przewrotnie nazwanym Sandy. Huczne otwarcie Wyspy Wolności zostało
zaplanowane na tegoroczne, amerykańskie święto niepodległości.
I tym razem symbolika przymusowego odizolowania statuy od
nowojorczyków udzieliła się amerykańskim prawodawcom. Kobieta w todze może
rozluźnić na chwilę ramiona, przycupnąć i podwinąć fałdy materiału. Rozmasować
kark, zapalić wreszcie papierosa i przyglądnąć się nowym pomysłom. Teraz ma
wolne.
Skoro
jesteśmy na urlopie, weźmy rozbrat ze zdrowym rozsądkiem.
Burmistrz miasta, które nigdy nie śpi, znany za swoje zapalczywe
podejście do regulacji zdrowotnych, tym razem obrał za cel zakazanie sprzedaży
napojów sodowych rozmiaru XXL z dużą zawartością cukru. Michael Bloomberg,
nazywany już złośliwie, nowojorską nianią, chce w ten sposób zadbać, aby
robactwo nie drążyło Dużego Jabłka.
Opublikowane niedawno wyniki badań wpływu spożycia napojów z
garściami cukru, utwierdzają burmistrza w jego misji. Wskazują, że w 2010 roku
około dwustu tysięcy śmierci na całym świecie, było pośrednio związanych z
konsumpcją niezdrowych napojów. Część wywołała cukrzycę, część choroby
nowotworowe, a w większości przypadków doprowadziła do amerykańskiej choroby-wizytówki
– otyłości.
W odpowiedzi na inicjatywę krzyżowca w pielgrzymce o zdrowie Nowojorczyków, sędzia Sądu
Najwyższego okazał się jawnym saracenem i odrzucił proponowaną legislację.
Po przegranej batalii o cukier, Bloomberg zdecydował osłodzić sobie gorycz porażki i rozpoczął następną kampanię. Kolejnym przystankiem krucjaty są
aktualnie papierosy. Jeszcze w 2011 roku próbował przeforsować zakaz palenia w
miejscach publicznych, który dzięki mocnej opozycji ze strony palaczy został
tydzień później odwołany. Teraz zaś, nieustępliwy polityk pragnie, żeby paczki
cygaretów zniknęły z widocznych miejsc w sklepach. Zachowuje się jak gorliwy
neofita, który sam rzucił palenie, a teraz pragnie za wszelką cenę podzielić
się swoim szczęściem z innymi. Burmistrz jest przekonany o magicznej mocy
przysłowia: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” i walczy niezmordowanie
o dusze Nowojorczyków.
Statua Wolności pozostanie zamknięta do festiwalu sztucznych ogni i
fajerwerków w Stanach Zjednoczonych – ograniczenie wolności w myśl
bezpieczeństwa ich obywateli będzie pewnie postępować. Zwolennicy takiego
rozwiązania trzymają się uparcie twierdzenia, że fundament konstytucji nie jest
narażony na gwałt, ponieważ nadal będzie istnieć wolność wyboru. Zapominają
dodać, że z ograniczonego zakresu możliwości. Ja jestem zwolennikiem polegania
na ludzkiej inteligencji. Jeżeli ta zaś jest niewystarczająca, darwinowski
ewolucjonizm zrobi resztę.